Przejdź do głównej zawartości

"Filary Świata" Anne Bishop

Wczoraj premierę miała pierwsza część nowej (przynajmniej u nas) serii Anne Bishop! Trzy części "Czarnych kamieni" stoją u mnie już od jakiegoś czasu i wydaje mi się, że po sesji się za nie zabiorę.

Tytuł: Filary Świata
Tytuł oryginalny: The Pillars of the World
Seria: Tir Alainn #1
Autor: Anne Bishop
Wydawnictwo: Initium
Data wydania: 14.01.19 r.
Liczba stron: 528






Po nadejściu Letniego Księżyca nastroje w miasteczku nie są zbyt pogodne. Ari nie czuje się dłużej bezpieczna we własnym domu. Wie jednak, że musi zostać i opiekować się ziemią, która od pokoleń była w posiadaniu jej rodziny. 
Tutejsi Fae są dumni i mają w głębokim poważaniu ludzkie losy. Do ich świata wędrują tylko po odrobinę rozrywki i ignorują zagrożenia, które czyhają tuż za rogiem. Od pewnego czasu drogi łączące Tir Alainn ze światem śmiertelników zaczynają znikać, ale nikomu z nich nie przyjdzie do głowy, żeby szukać odpowiedzi u istot, które służą im jedynie do zabawy. 
W świecie ludzi również dzieje się coś złego. Od miasta do miasta, coraz większymi kręgami chodzą słuchy o polowaniach na czarownice. 

Od jakiegoś czasu chodziły za mną dwie rzeczy: miałam ochotę przeczytać coś dobrego o czarownicach, jak i również chciałam się w końcu wziąć za jakąś powieść Bishop. Kiedy ta książka trafiła w moje ręce, wiedziałam, że to strzał w dziesiątkę. Niby ma ona ponad 500 stron, ale od pewnego momentu najzwyczajniej się przez nią płynie. Przyznam, że pierwsze 100-150 stron trzeba troszkę przemęczyć, ale warto! 

Powieść toczy się trzytorowo. Mamy spojrzenie na świat z perspektywy wiedźmy, fae i Inkwizytora. 

Nienawidziłam, po prostu nienawidziłam rozdziałów z Młotem na czarownice. Ostatnio przekonałam się, że da się stworzyć bohatera, którego nie będę mogła znieść. To taki typowy zacofany, średniowieczny chłop, który uważa, że miejsce kobiety jest trzy kroki za nim, ma być mu uległa i posłuszna i że nie ma nic złego, a nawet jest to wskazane, jeśli będzie chciał ją do tego przymusić pasem. No i oczywiście, każda żona powinna się oddawać swojemu mężowi, kiedy tylko najdzie go na to ochota i nie może pisnąć nawet słowem sprzeciwu. Nawet taki cytacik sobie zaznaczyłam:
Pilnujcie kobiet, które są z wami powiązane. Nie zaniedbujcie obowiązku dyscyplinowania ich. Jeśli nie zaczniecie posługiwać się pasem z wystarczającą siłą, by pozostawały skromne i cnotliwe, będziecie ponosić winę za pchnięcie ich w ramiona Złego. Strzeżcie się pyskatych kobiet oraz tych, które wyrażają swoje zdanie. Osłabiają mężczyzn. Strzeżcie się kobiet, którym za bardzo podoba się spełnianie cielesnych obowiązków cielesnych.
Normalnie myślałam, że kolesia rozniosę. A jeszcze niech kobieta będzie wiedźmą! To już jest pomiot Złego, które trzeba potraktować jak najgorszego śmiecia. Próbował przedstawić łzawą historyjkę swojego dzieciństwa, ale niezbyt mu to wyszło, bo na końcu to i tak on okazał się okrutnym człowiekiem (jeśli można go tak nazwać).

Następna sprawa to Fae. Niby wszystko spoko, radośni jegomoście, którzy nie mają większych trosk w życiu i są poniekąd bożkami ludzi. To niezmiernie samolubne istoty, które uważają, że wszystko im się należy, bo są lepsi, bo żyją ponad ludźmi, a ci są tam tylko po to, żeby dostarczyć im trochę uciechy, kiedy Fae się znudzą. Nie rozumieją relacji jakie łączą śmiertelników. Uważają, że błyskotka zostawiona na stoliku jest wystarczającym podarkiem za spędzoną wspólnie noc. 
Fae nie mają żadnego problemu z wykorzystywaniem innych do swoich celów. Nawet jeśli robią to podstępem i krzywdzą tym samym bliską, wydaje się, osobę. 
Nie mogę powiedzieć, że wszyscy Fae byli tacy sami i że niektórzy się nie zmienili w trakcie powieści. Morag była takim światełkiem w ciemności, jeśli chodzi o ten gatunek. Polubiłam ją od samego początku, chociaż ma dość trudne zajęcie. 

Przyszła pora na wiedźmy (i ludzi). Ari to pozytywna postać od samego początku. Niedawno została sama w domu, który zawsze był wypełniony kobietami, ale nie poddaje się i próbuje radzić sobie najlepiej jak może. Stara się nie przejmować przykrościami, które spotykają ją ze strony sąsiadów z miasteczka. Mimo że ludzie nią wręcz pogardzają, trzyma głowę wysoko i troszczy się o swoje miejsce w świecie. Jest w niej bardzo dużo dumy, ale nie jak w przypadku Fae, gdzie uważa się za lepszą od innych. Dziewczyna zna swoją wartość i nie da sobie powiedzieć, że jest inaczej. 
Jej postać spodobała mi się już od pierwszych stron. Widać, że jest silna i sprytna. Cieszy mnie, że nie jest chodzącą pięknością, na widok której każdy facet się ślini. 

O tej postaci tylko wspomnę, ale Neall. Ukochałam go sobie i nie oddam! 

Tak jak wspominałam wcześniej, pierwsze 100-150 stron trochę się ciągnie, ale dla mnie jest to wybaczalne. W końcu autorka musi wprowadzić nas w świat i sytuację, a że mamy trzy perspektywy, może to trochę potrwać. W momencie, kiedy akcja wreszcie ruszyła, nie mogłam oderwać się od tej powieści. Bishop użyła sprytnego zabiegu wrzucania cliffhangera na końcu rodziału i przerzucania na perspektywę innego bohatera (czemu to najczęściej był Inkwizytor!?), ale dzięki temu kartki przerzucało się jeszcze szybciej. 

Od kiedy akcja nabiera tempa, towarzyszy nam naglące uczucie zagrożenia. Wiemy, że drogi prowadzące do Tir Alainn ciągle się zamykają i jako czytelnicy zdajemy sobie sprawę co za tym stoi i chcemy, żeby bohaterowie jak najszybciej doszli do tego samego wniosku. 

Kilka razy, czytając tę powieść, uśmiechnęłam się. Najczęściej chyba przy scenach z Neallem. Nie znajdziecie tam jednak żartów, przy których można parsknąć śmiechem. Nie jest to jednak element, przez który czegoś brakuje książce.

Tak może tylko wspomnę, że na początku powieści Ari dostaje specjał, który ma podarować pierwszemu napotkanemu mężczyźnie w wieczór Letniego Księżyca, a później, związana z nim magią płynącą ze smakołyku, ma mu się oddawać aż księżyc wejdzie w nów. Jednak scena seksu jest jedna, może dwie i nie są jakoś barwnie opisane, więc jeśli nie jesteście fanami to nie macie się o co obawiać. 

Podsumowując: jeśli macie ochotę na fantastykę z wiedźmami w roli głównej, wyrazistymi bohaterami, ciekawą, szybką akcją i pewną dozą magii to jak najbardziej powinniście sięgnąć po tę powieść! :)

Komentarze

  1. Zrezygnowałam z czytanie tej książki, dlatego, że autorka powieliła wątek Fae. Nie chciałam kopii Maas dlatego się wycofałam. Jednak ciągnie mnie do tej książki, kto wie może jednak się skuszę ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fae są wykorzystywane w wielu powieściach ;) a ci u Bishop są całkiem inni niż u Maas, więc nie obawiałabym się o powielanie schematu :)

      Usuń
  2. Również od dawna chcę przeczytać coś tej autorki. Zwłaszcza że są to moje klimaty. Sama fabuła mnie przekonuje więc być może w niedługim czasie ją przeczytam.

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. Dawno już nic nie czytałam z fantastyki i chyba się skuszę na tę pozycję. A tego chłopa to bym chyba zaciachała jak tak można traktować kobietę no ja niw mogę 🙈

    OdpowiedzUsuń
  4. Z jednej strony ciągnie mnie do tej książki, bo wydaje się być fajna. Ale z drugiej strony co sięgałam po książki z więcej niż jedną perspektywą, to rzadko mi się podobały :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tutaj perspektywy w pewnym momencie się łączą albo przeplatają i dzięki kilku różnym spojrzeniom na świat świetnie się ją czyta :)

      Usuń

Prześlij komentarz