Przejdź do głównej zawartości

"Czarcie słowa" Grzegorz Wielgus

Przerwa międzysemestralna właśnie dobiega końcowi, a ja się zastanawiam, czy jednak mi się ona trochę nie przedłuży, bo przez ostatni tydzień byłam chora. Jeśli dam radę zwlec się jutro o 6 z łóżka, to będzie sukces i w nagrodę pójdę na zajęcia xD

Tytuł: Czarcie słowa 
Seria: Brat Gotfryd
Autor: Grzegorz WIelgus
Data wydania: 14 lutego 2019 r.
Wydawnictwo: Initium
Liczba stron: 352









Na wyjazd do domu zabrałam ze sobą właśnie Czarcie słowa (i Elizę i jej potwory, ale za nią nie udało mi się zabrać) i zdecydowaną większość przeczytałam w dwa wieczory. Sam ostatni rozdział i rozwiązanie akcji zostawiłam sobie na dzień trzeci, z prostego powodu mojego rozchorowania się. Nie byłam w stanie skupić wzroku na książce i postanowiłam, że skończę ją jak lepiej się poczuję. 

Akcja toczy się w XIII w. w Austrii podczas turnieju rycerskiego, na który za kilka dni ma przybyć król Rudolf. Okazuje się, że mimo obecności tak wielu świetnych wojowników, ten obszar wcale nie jest bezpieczny. Brat Gotfryd przyjeżdża do zamku na zaproszenie Jaksy i Lamberta, ale po drodze wieśniacy proszą go o pobłogosławienie trzody, bo w okolicy grasuje diabeł. Dochodzi tam do serii brutalnych, krwawych ataków, po których zostają pokiereszowane zwłoki i dziwne napisy wyryte na drzewach. Świadkowie, którzy umknęli z życiem, twierdzą, że widzieli rycerza w czarnej zbroi, bez żadnych oznaczeń. 

Na samym zamku również nie jest tak wesoło, bo na żywota wysoko postawionych ludzi ktoś czyha i nie ma sposobu, by ustalić kto za tym stoi, bo ataki są świetnie zaplanowane.

Czarcie słowa to już druga powieść w cyklu o Bracie Gotfrydzie. Chociaż fabularnie stanowi całkiem osobną historię, to dało się odczuć, że czegoś brakuje, jeśli nie czytało się Pękniętej korony. W pierwszej części bohaterowie zapewne poznają się i zacieśniają swoje więzi, a w tej jesteśmy wrzuceni między postaci, które znają się już lata i wymieniają między sobą żarciki, które nie są wytłumaczone. Nasuwa się od razu myśl, że nawiązują do wydarzeń z Pękniętej korony, bo przecież wcześniej się nie znali, więc skąd inside joki. 

Jeśli nie czytaliście pierwszej części cyklu, to polecam zrobić to przed zabraniem się za tę, a sama niedługo nadrobię braki, bo chcę więcej przygód tej wojowniczej trójki. 

No właśnie, wojownicza trójka. Głównymi bohaterami powieści są Brat Gotfryd - dominikanin, który raczej stroni od walki orężem, Jaksa - rycerz z niezwykle ciętym językiem i Lambert, któremu jeszcze nikt nie dorównał w potyczce na ostrza. Dwaj ostatni pochodzą z Małopolski i zamierzają jak najlepiej reprezentować swój kraj w turnieju. Jednak nie jest im dane staczanie codziennych bitew, bo stają u boku Gotfryda i pomagają mu rozwikłać nie jedną, a dwie zagadki. 

Jaksa okazuje się świetnym tropiącym. Szybko myśli i łączy wątki, snuje domysły. Ma przy tym ogromne poczucie humoru i jego utarczki słowne z innymi bohaterami (z Lambertem w szczególności) nieodmiennie wywoływały uśmiech na mojej twarzy.

Lambert jest przeciwieństwem przyjaciela, jeśli chodzi o charakter, intelektualnie za to od niego nie odbiega. Razem z Jaksą rozwiązują kolejne elementy historii tajemniczego rycerza. Bardzo ceni sobie honor i nie pozwoli nikomu walczyć w swoich bitwach. Potrafi odciąć się przyjacielowi i stroić sobie z niego żarty, ale do innych zwraca się z szacunkiem (jeśli na niego zasłużą, oczywiście). 

Ich przyjaźń niezwykle mi się podobała i nie mogę doczekać się aż przeczytam Pękniętą koronę i dowiem się jak się ona zaczęła. 

Brat Gotfryd to akurat bardziej tajemniczy typ. Jest niezwykle inteligentny, nie daje sobą pomiatać. Wyraża swoje zdanie bez żadnych ogródek i jest pewny swojej pozycji. Nie grzeszy zbytnio poczuciem humoru, ale nie mogę powiedzieć, żeby to jakoś bardzo przeszkadzało w czytaniu scen z jego postacią. 

Akcja rozwija się całkiem szybko, co chwilę jest podkręcania kolejnymi wydarzeniami, które zagęszczają atmosferę. Problem stanowiła dla mnie mnogość postaci. Tu jakiś margrabia, tam graf. Każdy ma jakąś pozycję i jest ważniejszy od innego. Gubiłam się w nich trochę. W pewnym momencie po prostu uznałam, że nie będę starać się zapamiętać ich powiązań i to pomogło. Autor, mimo że stylizował tekst na rycerską powieść (typu Krzyżacy), posługuje się dość lekkim językiem i powieść czyta się bardzo szybko. Pojawiały się słowa, których nie rozumiałam, ale w 95% były one wyjaśniane w przypisach. 

Podsumowując: jeśli macie ochotę na rycerską powieść ze świetnymi, barwnymi postaciami, wartką i ciekawą akcją, dozą humoru i tajemnicy to jak najbardziej powinniście sięgnąć po Czarcie słowa! :)

Komentarze

  1. Lubię książki w ktorych nie brakuje akcji. A serie kojarzę i mam ja na oku :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj lubię takie klimaty, a i okładka już na insInstagra przykuła moja uwage. Dziękuję za polecenie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Właśnie to jest najgorsze – kolejny tom jakiejś serii, gdzie (ponoć) nie trzeba znać poprzedniej części, a jednak jej „dusza” przenika przez karty i człowiek do końca nie wie, co, gdzie i jak. Także mnogość bohaterów. Przewijają się przed oczami, odgrywają ważne i zbędne role, a czytelnik zaczyna gubić się w ich imionach oraz tytułach. I weź później przypomnij sobie większość z nich pod koniec książki... No nie da się!
    Co do samej książki: niespecjalnie byłam nią zainteresowana. Chociaż lubię od czasu do czasu buszować w tym gatunku, to jednak nie każda z książek zahaczająca o niego jest w stanie mnie szczerze zaciekawić. Ale „Czarcie słowa” mnie intrygują. Zanim jednak bym się z nimi zapoznała, musiałabym przeczytać poprzedni tom, by później nie czuć się niedoinformowana. ;)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz