Przejdź do głównej zawartości

Andy Weir "Marsjanin"

To pierwsza książka, którą przeczytałam od momentu, kiedy zdecydowałam się nie czytać kilku książek jednocześnie, żeby bardziej się na niej skupić. Szczerze to spokojnie można czytać ją przez kilka wieczorów, przerywając sobie lekturę innymi, ale jednak bardzo się cieszę, że udało mi się wytrwać w postanowieniu! :) 


Tytuł: Marsjanin
Tytuł oryginalny: The Martian 
Autor: Andy Weir
Ilość stron: 384
Wydawnictwo: Akurat
Data wydania: 19 listopada 2014 
Ocena: 9/10












Tym razem przestawię Wam Marka Watneya - Kosmicznego Pirata!

Mark jest jedną z sześciu osób wysłanych z misją Ares 3 na Marsa. Już w solu 6 (to marsjański dzień trwający ok. 40 minut dłużej niż ziemski) misja zostaje odwołana z powodu zbliżającej się do załogi burzy piaskowej, dość silnej, żeby stanowić dla nich zagrożenie. W trakcie ucieczki, w Marka uderza fragment anteny przebijając jego skafander. Jego kompani myślą, że nie żyje, ponieważ wszystkie odczyty z jego kombinezonu na to wskazywały. Ale niespodzianka! Mark przeżył. I został sam na Marsie, z zapasami wystarczającymi na 400 solów. To, niestety, niewiele mu daje, bo mężczyzna nie ma jak skontaktować się z NASĄ, a na ratunek musiałby czekać blisko 1000 solów dłużej. 
Tak więc Mark zostaje sam na planecie bez kontaktu z ludźmi, ze sprzętem, który miał być używany przez ok. 50 solów i z ilością jedzenia, która nie wystarczy mu do przybycia ratunku. Sytuacja jest tragiczna, ale naszego pirata nie opuszcza poczucie humoru. Załamuje ręce nad gustem muzycznym swoich byłych towarzyszy. Nie może znieść disco, ale z braku laku musi go słuchać. Sądzę, że z czasem mu się spodobało :D
Fabuła książki jest w sumie znana już od początku. Facet utknął na Marsie, robi wszystko, żeby przetrwać i się wydostać. Raczej pewne jest, że w końcu mu się to uda. Oczywiście, napotka na drodze wiele trudności, ale to w końcu Mark Watney, botanik, mężczyzna, który wyhodował ziemniaki na Marsie!
Moim zdaniem za sukces tej książki odpowiada pogoda ducha głównego bohatera, nawet w najgorszych chwilach. Kiedy dzieje się coś złego, Mark z tego żartuje, żeby nie stracić nadziei i się nie poddawać.
Ta recenzja nie może być zbyt długa, bo jeszcze zacznę zdradzać jego żarty, a wtedy zniszczyłabym Wam całą przyjemność z czytania ;)
Pamiętajcie! Mark Watney jest najlepszym lekarstwem na smutne dni. Towarzysząc mu w jego podróży nie można się nudzić :D 
A! I jeszcze jedno! Taśma klejąca naprawi wszystko. Nawet w kosmosie! :D

Komentarze

  1. Jako, że internety mnie nie lubią piszę komentarz 2 raz (spłońcie internety!). Nie pamiętam co napisałam za pierwszym (oprócz "kawału": O czym jest "Marsjanin"? O uprawie ziemniaka w trudnych warunkach. He he he). W każdym razie: nigdy nie sądziłam, że książka o gościu, który sam został na Marsie może być ciekawa i zabawna. Mimo że nie ogarniałam połowy rozkmin głównego bohatera (aczkolwiek piratoninja utknęły mi w głowie) to humor Marka trafia w dychę :) Nie będę wredna i nie zaspojleruję (jest wgl takie słowo?). Nooo to do recenzji której książki by cię teraz zmusić... hmmmm... Nie bij! Po prostu cieszę się, że ktoś pisze recenzje, które nie dłużą mi się po przeczytaniu połowy tekstu :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakbym się zaczęła rozpisywać, to bym zniszczyła całą magię książki, a tego robić nie wolno :D No napiszę niedługo "Zanim się pojawiłeś"... Muszę mieć tylko do tego wenę xD bardzo się cieszę, że Cię nie znudziłam :D

      Usuń

Prześlij komentarz