Przejdź do głównej zawartości

"Żniwiarz. Pusta noc" Paulina Hendel

Jakiś czas temu stwierdziłam, że stęskniłam się za starym, dobrym "Supernatural" (pierwszymi sezonami, bo najnowsze odcinki oglądam raczej pobieżnie), a że ta powieść jest reklamowana jako nasze własne, polskie SPN, postanowiłam ją przeczytać iii... troszeczkę się zawiodłam.

Tytuł: Pusta noc
Seria: Żniwiarz
Autor: Paulina Hendel
Wydawnictwo: Czwarta Strona
Data wydania: 10 maja 2017

Ilość stron: 432







Wszystkie potwory z dawny wierzeń nadal istnieją, jednak my, którzy wyrzekliśmy się ich, nie możemy ich zobaczyć. Nie oznacza to wcale, że nie atakują niespodziewających się niczego ludzi. Są jednak osoby, które się takimi istotami zajmują, mianowicie żniwiarze. Feliks to właśnie ktoś taki, a Magda, nasza protagonistka, z wielką chęcią mu pomaga. Jednak coś niedobrego dzieje się ostatnio wśród żniwiarzy. Wojownicze duo będzie próbowało dowiedzieć się co jest tego przyczyną i odkryć jak to powstrzymać. 

Zacznijmy może od porównania książki do serialu "Supernatural"... Kompletnie tego nie widzę. Jasne, jeśli wziąć pod uwagę tylko to, że dwoje blisko związanych ze sobą bohaterów walczy z potworami to jak najbardziej, jest podobieństwo. Ale jak dla mnie na tym się kończy. Sam i Dean to świetny, dynamiczny duet, który rozumie się bez słów. Widzę jak można podciągnąć Feliksa pod Deana, a Magdę pod Sama, ale nadal mi to nie gra. Za mało akcji było w tej powieści, za dużo wątku romantycznego, żeby porównywać te dwie historie... 

Według opisu Magda sama tropi wszelkie stwory, więc idąc dalej można pomyśleć, że je również zabija. Przynajmniej taką miałam nadzieję. Liczyłam, że dostaniemy twardą babkę, potrafiącą poradzić sobie z prawie każdym potworem. Oczywiście, wiedziałam, że będzie potrzebować czasem pomocy, ale myślałam, że to ona stoczy większość walk. No i się trochę przejechałam. Magda dostała zakaz zbliżania się do potworów i miała natychmiast informować o takowym Feliksa. Nie znaczy to, że była potulną owieczką i chowała się w domu, absolutnie, ale liczyłam na trochę więcej. 

Liczyłam też, że będzie miała silniejszy charakter, a tu proszę! W miasteczku pojawia się nowy chłopak, który nic o niej nie wie (więc się jej jeszcze nie boi), a ona od razu się zakochuje! Rozumiem, że biedna, wyposzczona dziewczyna, ale ona ma dopiero 20 lat... Okropnie denerwowało mnie jej parcie na posiadanie chłopaka. 

Skoro o nim mowa... Mateusz ma być takim intrygującym nieznajomym z tragiczną przeszłością. Ich związek mnie irytował. Niby byli parą, ale nie widziałam tego w relacjach między nimi. Magda była zawsze podekscytowana na widok Mateusza, ale nie pamiętam, żeby się przytulali. Kilka razy dała mu buziaka w policzek na pożegnanie. Jak dla mnie, zachowywali się bardziej jak para dobrych przyjaciół, co jest trochę dziwne, biorąc pod uwagę jak bardzo Magda chciała się z kimś związać.

Feliks, z racji, że jest żniwiarzem, czasami umiera. A jeśli już mu się to zdarzy, to w którymś momencie powinien się odrodzić w innym ciele. Dzieje się tak już na początku książki, więc przez większość czasu mamy do czynienia z wrednym, marudnym nastolatkiem. Szczerze, polubiłam go w tej wersji. Zna Magdę od kiedy ta się narodziła. Troszczy się o nią trochę jak o własną córkę. Chroni przed czym tylko może i nie pozwala niepotrzebnie narażać się na niebezpieczeństwo. Nieważne, czy chodzi o potwory, czy o nowego chłopaka, który mu się nie podoba, "bo tak". 

Jak wspominałam wcześniej, coś złego dzieje się ze żniwiarzami. Jako czytelnicy, wiemy, że istnieje pewien Pierwszy, który stoi za tym wszystkim. I tu znowu poczułam się zawiedziona, bo, jak się okazało, mój pierwszy typ na tego osobnika okazał się tym właściwym. Miałam nadzieję na trochę zamieszania i niespodzianek, ale się przejechałam. Nie do końca rozumiałam też jego motywy. Wiem, jest zły, ale wydaje się, że jest tak, bo ktoś przecież musi być antagonistą. Kompletnie nie wiem, o co kolesiowi chodzi. Mam nadzieję, że w dalszych częściach się tego dowiemy. 

Sama akcja książki jest, na moje oko, bardzo przewidywalna. W pewnym momencie aż przeszła mi ochota na jej czytanie, bo nie chciałam odkrywać, że kolejne moje przypuszczenie kilka stron dalej się potwierdza. 

Niemniej, powieść czytało się dość szybko. Przez te 400 stron przefrunęłam w trzy dni dość napiętego grafiku. Chociaż to może właśnie dlatego... Czy ktoś też tak ma, że im więcej na głowie, tym więcej czasu wolnego potrafi nagle znaleźć? :D Zmiany narracji pozwalały lepiej orientować się w sytuacji i nadawały szybsze tempo. Nie sądzę, żebyście czytając tę książkę drżeli ze strachu, ale myśląc co może kryć się w ciemności, może przebiegnie Was dreszcz. 

Mimo kilku rzeczy, które nie podobały mi się w tej powieści, chętnie sięgnę po drugi tom i przekonam się jak dalej potoczyły się losy naszych bohaterów. Mam nadzieję, że niektóre wątki zostaną lepiej rozwinięte, bohaterowie dorosną i się trochę zmienią i że będzie chociaż odrobinę więcej akcji. 

Podsumowując: jeśli macie ochotę poczytać o potworach z mitologii słowiańskiej nawiedzających nasze otoczenie to zachęcam do sięgnięcia po tę powieść. Ma trochę niedociągnięć, które, mam nadzieję, znikną w kolejnych częściach. Jest to dość dobra podstawa pod dłuższą serię, więc raczej tak ją traktujcie, jako wprowadzenie. Akcji, oczywiście, też się trochę znajdzie, więc nie powinniście się nudzić.

Komentarze

  1. Lubię takie klimaty słowiańskich wierzeń, więc czytałam tę książkę i bardzo mi się podobała :D Aczkolwiek drugi tom jest jeszcze lepszy ^^ Czekam teraz na trzeci :D

    Zabookowany świat Pauli

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trochę zgrzytała mi ta przewidywalność, ale mam nadzieję, że druga część bardziej mnie zaskoczy :D

      Usuń

Prześlij komentarz