Przejdź do głównej zawartości

"Na krawędzi wszystkiego" Jeff Giles

Trochę zeszło mi na czytaniu tej książki... Najpierw zwaliła się uczelnia, później pojechałam na weekend do domu i znowu dała o sobie znać uczelnia. Ale wczoraj stwierdziłam, że zostało już tylko 50 stron do końca, więc najwyżej posiedzę trochę dłużej w nocy. Czy było warto? Nie powiem, że nie, ale jakoś super oczarowana też nie jestem. 

Tytuł: Na krawędzi wszystkiego
Tytuł oryginalny: The Edge of Everything
Autor: Jeff Giles
Wydawnictwo: Wydawnictwo IUVI
Data wydania: 10 października 2017
Ilość stron: 384
Ocena: 7/10







Zoe jest normalną nastolatką z trochę zwariowaną rodziną. Matka, na przykład, zrobiła listę niefajnych słów i zachowań. Młodszy brat, Jonah, ma ADHD. Nie tak dawno temu zmarł jej ojciec i jeszcze się z tym nie pogodzili.
Pewnego dnia do ich domu zbliża się śnieżyca, a Jonah koniecznie musi wyjść, żeby się pobawić. Kiedy nie wraca on o określonej porze do domu, Zoe wyrusza na poszukiwania. Jest najpierw uczestnikiem, a później świadkiem strasznych scen. Jednak właśnie przez nie poznaje kogoś, kogo nigdy nie powinna nawet spotkać. 

Pamiętając jak głośno było o tej książce jakiś czas temu na amerykańskim booktubie, miałam spore oczekiwania. Czy zostały one zaspokojone? Nie do końca. Ale nie mogę powiedzieć, żebym była jakoś niemiłosiernie zawiedziona. Powieść całkiem mi się podobała, jednak nie tego od niej chciałam.

Zacznijmy może od bohaterów. 

Właśnie próbuję wybrać swoją ulubioną postać z całej powieści, ale okazuje się, że mam problem. W pierwszej chwili pomyślałam o Jonah. To taki słodki dzieciak, że po prostu nie można go nie lubić. Momentami okazuje się najmądrzejszy z całego towarzystwa. Jak na tak małe dziecko przeżył naprawdę wiele. A jednak rozpiera go energia i jest wiecznie ciekawy świata. 

Jako następny w mojej głowie pojawił się Iks. Pojawia się w naszym świecie nic tak naprawdę o nim nie wiedząc. Wyraża się w zdecydowanie dziwny sposób. Chwilami jest tak nieporadny, że trzeba się uśmiechnąć na myśl o nim. Jednak im dalej czytamy, tym bardziej się on rozwija, uczy się nowych rzeczy, dociera do niego trochę nowych informacji. Pod koniec książki ogromnie go lubiłam i było mi go okropnie żal. 

Kolejną postacią, która przyszła mi na myśl był Dallas. To były chłopak Zoe, który jednak ciągle przy niej jest. Jeśli już miałabym wybrać z tej książki jakiegoś bohatera na "książkowego chłopaka" byłby to właśnie on. Sami musicie go poznać. Jest po prostu cudowny. 

Ale żeby nie było, że myśląc o ulubionych postaciach, przychodzą mi do głowy sami faceci, muszę napisać o najlepszej przyjaciółce Zoe, Val. To zwariowana dziewczyna, na którą główna bohaterka zawsze może liczyć. Ilekroć wkracza na scenę, wszystkim poprawia się humor. Cudownie mieć w swoim towarzystwie taką osobę.

Pewnie powinnam napisać coś o Zoe. Z czasem ją polubiłam. Na samym początku wykazała się wielką nieodpowiedzialnością i straciła w moich oczach. Jednak można powiedzieć, że uparcie dążąc do swojego celu, tak samo uparcie dążyła do tego, żeby dać zdobyć sympatię czytelnika. Zostaje postawiona przed kilkoma trudnymi wyborami. Jakoś sobie z nimi radzi. 

Niekoniecznie spodobał mi się fakt, że mieliśmy do czynienia z instalove... W momencie, w którym Zoe i Iks się spotykają coś między nimi iskrzy. Kiedy się rozstają, główna bohaterka nie może przestać o nim myśleć. To mnie trochę denerwowało, ale w końcu przeszłam nad tym do porządku dziennego. 

Zdecydowanie w zapomnieniu o tak szybkim rozwoju romansu pomógł styl pisania autora. Był bardzo lekki, strony po prostu przelatywały. Mimo prawie 400 stron, książkę da się przeczytać w kilka godzin, jeśli się człowiek uprze. 

Odnosząc się do moich początkowych oczekiwań... Spodziewałam się o wiele więcej akcji, a znacząco mniej romansu. Jednak po zobaczeniu tekstu promującego książkę na wewnętrznym skrzydełku ("Tylko jak mają być razem, gdy oba światy sprzysięgły się przeciwko nim?") wiedziałam, że mogę pożegnać się z takim myśleniem. Bardziej podobało mi się oryginalne "One more soul". Bohaterowie jednak to nadrobili. Świetnie czytało się wszystkie sceny, w których pojawiali się Val, Jonah albo Dallas (zwłaszcza pewną w House of Huns). 

Muszę przyznać, że dałam się też zaskoczyć. Raczej nie na zasadzie "Coooo? Jakim cudem? Nigdy bym się tego nie domyśliła!", ale bardziej w stylu "Ooo, nie sądziłam, że autor tak poprowadzi akcję". Tym samym w powieści pojawia się element kryminału.

No i zdecydowanie czekam na kolejną część, bo muszę wiedzieć co się stanie z naszym biednym Iksem! 

Podsumowując: jeśli szukacie ciekawego romansu z wątkiem kryminalnym i elementami fantastycznymi, zdecydowanie jest to powieść dla Was. Jak sami widzicie, jest w niej sporo dających się lubić bohaterów. Pośmiejecie się przy niej, może nawet pojawią się łzy (u mnie w pewnym momencie tak właśnie się stało). Akcji może nie ma nie wiadomo jak dużo, ale wciągnie Was ona od samego początku i nieszybko wypuści. 

Za możliwość przeczytania serdecznie dziękuję Wydawnictwu IUVI :)

Komentarze

  1. Całkiem ciekawa była ta książka ^^ Na pewno z chęcią sięgnę po drugi tom :D

    Zabookowany świat Pauli

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeszcze trochę czekania nas czeka, ale mam nadzieję, że wydadzą ją też u nas! :D

      Usuń
  2. Chętnie bym przeczytała tę książkę, ale mam wątpliwości, ze względu na elementy fantastyki, której nie czytam.:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fantastyka tutaj to głównie to, że Iks pochodzi z innego świata (Niziny) i potrafi rozgrzać atmosferę (dosłownie i w przenośni) :D

      Usuń
  3. Ciekawa recenzja. Będę miała tą książkę pod uwagą.
    Serdecznie pozdrawiam.
    www.nacpana-ksiazkami.blogspot.de

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz