Przejdź do głównej zawartości

"Wróżka mimo woli" Ewa Zdunek


Cześć wszystkim! :)
Dziś przychodzę do Was z przedpremierową recenzją dość specyficznej powieści. Sama książka trochę ze mną przeszła i już myślałam, że nie uda mi się nic napisać na jej temat w najbliższych dniach. A mianowicie, wczoraj na uczelni wyjęłam ją na sali wykładowej i wychodząc zapomniałam zabrać... Zostało mi wtedy 15 stron do przeczytania! Ale dzisiaj na szczęście czekała na mnie w szatni i w drodze powrotnej ją skończyłam :D i mogę wreszcie coś napisać.



Tytuł: Wróżka mimo woli
Autor: Ewa Zdunek
Wydawnictwo: Wydawnictwo W.A.B.
Data wydania: 8 listopada 2017 r.
Ilość stron: 400
Ocena: 7/10









Szczerze to sama nie wiem jak Was wprowadzić w tę książkę... Ale spróbuję! Główna bohaterka, Emilia, pomaga prowadzić biznes swojego ojca i jego nowej żony. Pragnie jednak otworzyć własną firmę, w której zajmie się tym, co umie najlepiej, czyli wróżeniem. Ma na nią całkiem niezły pomysł i krótko później zostaje wplątana w dziwaczną sprawę. Zmarli wstają z grobów, Emilia wynajmuje mieszkanie Diabłowi (Adamowi Diabłowi dla ścisłości), a ktoś jest w stanie zrobić wiele okropnych rzeczy dla pewnego buta. 


Zacznę od tego, że od razu zostajemy wrzuceni w akcję, bohaterowie pojawiają się bez wyjaśnienia kim są i można się we wszystkim pogubić. Chyba, że czytało się poprzednie części przygód wróżki Emilii, o czym dowiedziałam się po przeczytaniu, kiedy zajrzałam na lubimyczytac,pl... Ale po jakichś 30-40 stronach przyzwyczaiłam się do bohaterów i tempa wydarzeń. 

Jednak nadal trochę przeszkadzał mi sposób, w jaki książka została napisana. Początkowo myślałam, że to pamiętnik, bo każdy rozdział zaczyna się datą i dalej dowiadujemy się co działo się danego dnia. Jednak to nie tak. Nie poznajemy żadnych wewnętrznych przeżyć żadnego z bohaterów, tak naprawdę (jak dla mnie) nie poznajemy żadnego z bohaterów za bardzo. Nie wiem jak wyglądają, znam ich niektóre najważniejsze cechy i zawody, ale to wszystko. Denerwowało mnie trochę to przeskakiwanie z dnia na dzień, czasami pomijanie kilku z nich. Przez to akcja nie wydawała mi się płynna. 

Kiedy zaczęłam tę książkę, z każdym zdaniem dziwiłam się coraz bardziej. Momentami była tak absurdalna, że zastanawiałam się co ja czytam. Po przeczytaniu odpowiedniej dawki na dany dzień (pewnie było to ok. 40-50 stron), odłożyłam ją i poszłam spać. Zabierając się za nią następnym razem już wiedziałam na co mam być przygotowana i czytało mi się zdecydowanie szybciej i przyjemniej. Już nie przewracałam oczami na niektóre fragmenty, bo pasowały one do historii. 

Niektórych bohaterów, mimo że nie poznaliśmy ich zbyt dogłębnie, nawet polubiłam. Między innymi babcię pewnego pisarza. To była taka urocza, miła staruszka, która czasem plotła głupoty, które później okazywały się całkiem sensowne. Niektórzy, dla równowagi, mnie denerwowali, jak Gabriela ze swoją obsesją. Ojeju, nie mogłabym żyć ani pracować z takim człowiekiem. 

Byłam bardzo zadowolona, że wszystko zostało wyjaśnione na końcu książki. Sama nie połączyłabym tych elementów. W trakcie czytania coś mi nie pasowało i ostatni rozdział rozwiał wszystkie moje wątpliwości. Zazwyczaj nie lubię, kiedy autor podaje czytelnikowi rozwiązanie jak na tacy, ale w tym wypadku siedziałabym pewnie kilka dni i musiała przeczytać książkę ze 2-3 razy zanim wszystko by do mnie dotarło. Po prostu niektóre aspekty tej książki były tak dziwaczne i absurdalne, że mój umysł nie potrafił połączyć ich w logiczną całość. 

Podsumowując: jeśli lubicie lekkie powieści obyczajowe, może troszkę fantastyczne (nie wiem sama, gdzie ją zakwalifikować) i nie przeszkadza Wam nutka absurdu to możecie śmiało po nią sięgać. Tylko nastawcie się już na początku, że to nie będzie zwyczajna lektura! Momentami przypominała mi troszkę "Mistrza i Małgorzatę". Idealna na przeczytanie w 2-3 wieczory, ale lepiej nie bądźcie zbyt zmęczeni czytając ją, bo możecie się pogubić. 

Za możliwość przeczytania serdecznie dziękuję Wydawnictwu W.A.B.


Komentarze

Prześlij komentarz